Kadr z filmu „Skosztuj krwi Draculi” (1970). W rolę legendarnego Księcia Nocy wcielił się Christopher Lee. Kadr z filmu „Skosztuj krwi Draculi” (1970). W rolę legendarnego Księcia Nocy wcielił się Christopher Lee. Forum
Człowiek

Upiorne fascynacje, czyli jak zmieniał się wizerunek wampira

Inne, niechciane, pogardzane. Baliśmy się ich duchów
Człowiek

Inne, niechciane, pogardzane. Baliśmy się ich duchów

Lęk przed nieumarłymi dotyczył nie tylko dorosłych zmarłych, ale też dzieci. I one bywały chowane za zachowaniem praktyk uważnych za antywampiryczne.

Ewolucja wizerunku wampira trwa od dziesięcioleci i niezmiennie fascynuje antropologów. Droga od kreatury do pociągającego arystokraty zaowocowała nawet powstaniem odrębnej subkultury.

Wampir to kolejny krok w ewolucji człowieka. Jeśli jesteście gotowi, Świątynia jest po to, aby was wzmocnić. Wierzymy, że wartość jednostki przewyższa wartość jakiejkolwiek grupy, plemienia czy narodu. We wszystkim, co robimy, wierzymy w kwestionowanie wszystkiego, co sprzeciwia się wolności jednostki”. Tymi słowami rozpoczyna się statut Świątyni Wampira (Temple of the Vampire), międzynarodowej organizacji, która od 1989 r. zrzesza osoby uważające się za… wampiry. Amerykańska instytucja jest największym tego typu podmiotem na świecie, choć obok niej funkcjonują dziesiątki podobnych stowarzyszeń. Tylko w Stanach Zjednoczonych liczba samozwańczych wampirów oscyluje wokół 5 tys. Osobliwą społeczność łączy jedno: fascynacja legendami o dzieciach nocy, a w skrajnych przypadkach – picie ludzkiej krwi.

Moda na kły

– Może to brzmieć niczym historia żywcem zaczerpnięta z filmów „Underworld” lub „Blade”, ale pod powierzchnią naszego skupionego na materii prozaicznego świata istnieje tajemna, działająca w podziemiu kultura – mówi Michelle Belanger, autorka „Wampirów samych o sobie”. Amerykańska pisarka zebrała w swojej książce wywiady z kilkunastoma przedstawicielami wampirzej subkultury. Niechętnie wdają się w szczegóły dotyczące ich mrocznej natury, a umiejętnie roztaczana aura tajemniczości zaspokaja ich potrzebę ekscentryzmu.

Pierwowzorem słynnego Draculi ma być wołoski hospodar Vlad IV Tepes. Przydomek „Palownik” nie wziął się znikąd. Władca słynął z nadziewania na pal swoich wrogów.BEWPierwowzorem słynnego Draculi ma być wołoski hospodar Vlad IV Tepes. Przydomek „Palownik” nie wziął się znikąd. Władca słynął z nadziewania na pal swoich wrogów.

– Nowoczesny wampiryzm to przede wszystkim styl życia związany z duchowością. W żadnym wypadku nie jest to religia. W naszej społeczności obowiązuje zasada: bez religii, bez polityki. Wbrew pozorom w naszej kulturze celebruje się życie, a nie śmierć – mówi Sebastiaan van Houten, nazywany w społeczności Ojcem Sebastianem. Cieszy się ogromnym szacunkiem w całych Stanach Zjednoczonych, bo jest jednym z najstarszych reprezentantów tego ruchu. W latach 90. założył w Nowym Jorku klub dla wampirów, swego czasu największy w kraju. Organizował huczne przyjęcia, pisał książki, a także wydawał magazyn „Vampyre Almanac” skierowany do tej osobliwej grupy.

Wśród nich znajdą się i tacy, dla których picie krwi jest niezwykle istotnym elementem identyfikacji z subkulturą. – Kiedy karmię się człowiekiem i piję jego krew, czuję się silniejsza, zdrowsza i piękniejsza. Wiem, że z naukowego punktu widzenia krew nie ma zbyt wielu składników odżywczych, ale być może jest jakaś wartość, której jeszcze nie odkryliśmy – mówi Julia Caples, 50-latka z Wilkes-Barre w stanie Pensylwania, jedna z przedstawicielek amerykańskiej społeczności wampirów. Kobieta przyznaje, że wypija do 2 l krwi miesięcznie, a swoje niecodzienne zainteresowania realizuje dzięki ochotnikom, których bez trudu znajduje w internecie i nocnych klubach. – Zaczęło się, gdy jako nastolatka poczułam potrzebę ugryzienia mojego chłopaka, z którym się całowałam. To było 30 lat temu. Od tamtej pory piję krew regularnie – wyznaje.

Żaden z członków nie uważa się za istotę nadprzyrodzoną, wręcz przeciwnie, wszyscy mają pełną świadomość swoich ludzkich wad i ułomności. To dlatego picie krwi odbywa się z zachowaniem wszelkiej higieny i poszanowaniem prawa. – Tego typu rytuały nie przypominają rzeźni, a ofiar nie pozostawia się bez życia w ciemnym zaułku. Zamiast tego wykorzystuje się sterylny skalpel, którym dokonuje się precyzyjnych nacięć i to w taki sposób, by nie zostawić blizn. Jest też papierkowa robota. Oprócz oficjalnej zgody każdy dawca musi posiadać zaświadczenie zdrowotne, które wykluczy nosicielstwo chorób przenoszonych poprzez krew – tłumaczy 42-letni Merticus, założyciel stowarzyszenia Atlanta Vampire Alliance. Na upodobania związane z piciem krwi ukuto nawet specjalny termin: hematomania.

Przykład antywampirycznego pochówku z Sozopola. Znaleziono tam 700-letnie szczątki dwóch mężczyzn, których klatki piersiowe zostały przebite żelaznym prętem.Reuters/ForumPrzykład antywampirycznego pochówku z Sozopola. Znaleziono tam 700-letnie szczątki dwóch mężczyzn, których klatki piersiowe zostały przebite żelaznym prętem.

Nie każdy wampir musi pić krew, choć to krwiopijcy nazywani w społeczności sanguinarianami zajmują w hierarchii najwyższe miejsce. Tuż za nimi znajdują się wampiry psychiczne, czyli osoby twierdzące, że pożywiają się energią psychiczną otaczających je osób. Do subkultury należy wreszcie cała rzesza osób zafascynowanych kulturą wampirów i fikcyjnym wizerunkiem wampira. Są wśród nich zagorzali fani gier fabularnych o takiej tematyce, a także osoby, którym po prostu odpowiada mroczna stylistyka ubioru. Chodzą ubrani na czarno, eksponują bladość skóry i rozsiewają wokół aurę tajemniczości. Niektórzy decydują się nawet na zabieg stomatologiczny, fundując sobie implanty kłów, by jeszcze bardziej upodobnić się do stworów z opowieści grozy. – Przez pierwszy rok właściciele kłów seplenią, ale później się do nich przyzwyczajają. Z kłami jest jak z piercingiem języka. Najlepiej ściągać je do jedzenia czy spania – mówi Sebastiaan van Houten, który z zawodu jest technikiem dentystycznym i zarabia na wykonywaniu kłów na zamówienie.

Samozwańcze wampiry grupują się w klany i spotykają na imprezach zamkniętych organizowanych przez wiele klubów na całym świecie. Największą popularnością cieszą się bale. Można o nich usłyszeć w Nowym Jorku, Los Angeles, Atlancie, Londynie, Paryżu, Amsterdamie, Montrealu, a nawet Tokio i Melbourne. Wstęp na imprezę mają tylko zweryfikowani członkowie, mogący wejść wyłącznie z polecenia. Zaufanie to podstawa, bo w większości ta osobliwa społeczność chce pozostać anonimowa. – Są wśród nas lekarze, prawnicy, nauczyciele, pracownicy uczelni i bankowcy – mówi Merticus, który nie ma złudzeń, że przyznanie się do swoich skłonności mogłoby zaszkodzić ich karierze. Niewiele osób ma tyle odwagi co Maria Jose Cristerna, matka czwórki dzieci z Meksyku, robiąca wszystko, by fizycznie upodobnić się do wampira. Bo choć z wykształcenia jest prawnikiem, to pracuje jako tatuażystka. Kobieta ma spiłowane zęby, rogi na głowie, a jej ciało ozdabiają liczne tatuaże. Jej obecność nawet przed szkołą dzieci wywołuje spore zainteresowanie. Z takim wizerunkiem raczej trudno byłoby jej pracować na sali sądowej i wzbudzać zaufanie klientów. Nie istnieją żadne oficjalne statystyki na temat wielkości tej subkultury. Kilka lat temu na własną rękę zadania policzenia się podjęła grupa Atlanta Vampire Alliance. Z ankiet rozesłanych do amerykańskich organizacji wyszło jej, że w samych Stanach Zjednoczonych osób deklarujących się jako wampiry jest ponad 5 tys. W skali całego świata pewnie drugie tyle.

Początki ruchu wampirycznego datuje się na przełom lat 70. i 80., na co ogromny wpływ miała kultura masowa. Antropologów do dziś fascynuje fenomen tego zjawiska, bo ewolucja wizerunku wampira, z jaką mamy do czynienia, to ewenement.

Maria Jose Cristerna od lat robi wszystko, by upodobnić się do wampira. A pracuje w studiu tatuażu.Reuters/ForumMaria Jose Cristerna od lat robi wszystko, by upodobnić się do wampira. A pracuje w studiu tatuażu.

Czosnek i osinowy kołek

Wampiry od zawsze budziły strach, choć każde stulecie i każda kultura bały się ich na swój sposób. Mimo że wizerunek, z jakim je kojarzymy, wywodzi się dopiero z XVIII w., różne postaci krwiopijców powracających zza grobu towarzyszyły ludzkości już od starożytności. Protoplastów wampirów w antyku należy szukać w licznych stworzeniach, które według mitów żywiły się ludzkimi mięsem i krwią. W tamtych czasach wampir nigdy nie był człowiekiem. Krew z człowieka wysysały duchy i demony, a nawet bogowie. W Mezopotamii strach budziła Lilitu, żeński demon, upatrujący na swoje ofiary niemowlęta i ich matki. Grecy panicznie bali się Lamii, demona atakującego mężczyzn, który wraz z krwią pozbawiał ich sił życiowych i zdolności seksualnych. U Egipcjan za wysysanie krwi śmiertelników odpowiedzialna była bogini Sekhmet. W Indiach wierzono w vetale, duchy koczujące na cmentarzach i miejscach pochówku. W folklorze hinduskim przedstawiano je jako podobne do nietoperzy stworzenia, które zwisały z drzew głową w dół i tylko czekały na okazję, by zapolować na ludzi. Z kolei w tradycji arabskiej straszyły ghule. Stworzenia te zamieszkiwały cmentarze i ruiny zamków, a pożywiały się ludzkimi zwłokami.

Pierwotne wyobrażenia na temat przybyszów zza światów miały ogromny wpływ na ich wizerunek w wiekach późniejszych. Jak to zwykle bywa z legendami, przekazy z pokolenia na pokolenie były uatrakcyjniane, a granice między różnymi opowieściami często ulegały zatarciu. Zasadnicza zmiana w średniowieczu, czyli w czasach, kiedy triumfowało chrześcijaństwo, polegała na tym, że wampiry nie miały już boskiego pierwiastka, lecz stały się ludźmi powracającymi z zaświatów. Najczęściej na skutek klątwy, czarów, choroby lub z powodu ugryzienia przez innego wampira.

Posąg egipskiej bogini Sekhmet. Według mitów bóstwo znad Nilu miało być jednym z najstarszych wampirów znanych ludzkości.ShutterstockPosąg egipskiej bogini Sekhmet. Według mitów bóstwo znad Nilu miało być jednym z najstarszych wampirów znanych ludzkości.

Słowianie wierzyli, że wampir (nazywany w naszym kręgu kulturowym wąpierzem) wracał, by nawiedzać swoją rodzinę, ewentualnie oprawcę, jeśli zginął na skutek morderstwa. Według tradycji wampirem można było się stać, jeśli ktokolwiek sprofanował nasze zwłoki lub gdy popełniło się samobójstwo. Mało tego, o potencjalny wampiryzm podejrzewano osoby leworęczne, a oznaką prowadzenia podwójnego życia mógł być nawet rudy kolor włosów. W folklorze cygańskim za wampira uznawano każdego, kto wyróżniał się brzydotą, komu brakowało palców lub kto zdradzał jakiekolwiek cechy zwierzęce.

Sposobów na ochronę przed upiorami było wiele. Począwszy od jedzenia i rozwieszania w domu cebuli i czosnku, a skończywszy na antywampirycznych pochówkach. Zdarzało się, że nieboszczykowi wpychano do ust cegłę, a następnie kładziono go w trumnie twarzą do dołu. W Polsce silna była wiara w antywampiryczne właściwości maku, zapewne ze względu na jego nasenne i narkotyczne działanie. Z tego powodu często obsiewano nim przestrzeń wokół cmentarzy. Jeśli już komuś przyszło stanąć oko w oko z upiorem, właśnie makiem należało mu sypnąć w twarz, zakładając oczywiście, że ktoś miał go pod ręką. Częstą praktyką było przywalanie trumien ciężkimi kamienia i głazami, aby zmarły nie mógł z niej wyjść. W Europie odnotowano również przypadki, gdy zwróconemu twarzą do dołu w trumnie nieboszczykowi kładziono na karku sierp lub kosę, by go okaleczyć, gdyby chciał się przebudzić.

Plakat filmowy „Nosferatu wampir” z 1979 r. Wampir w obrazie Wernera Herzoga nie wyglądał przerażająco.BEWPlakat filmowy „Nosferatu wampir” z 1979 r. Wampir w obrazie Wernera Herzoga nie wyglądał przerażająco.

Jeśli środki prewencyjne zawiodły, wampira należało unicestwić. Najlepszym sposobem było odnalezienie jego grobu i przebicie serca osinowym kołkiem. Skuteczne miało być również obcięcie głowy i ułożenie jej między nogami lub całkowite spalenie zwłok. Panowało powszechne mniemanie, że wampira da się odstraszyć poprzez wbicie noża w jego cień. Ludowe podania mówiły wreszcie o pierwszych 40 dniach od śmierci jako czasie decydującym o tym, czy ktoś przemieni się w wampira, czy nie.

Apogeum wampirycznej histerii odnotowano w Europie w XVIII w., zwłaszcza na Bałkanach. O powadze sytuacji świadczyła opinia Jeana-Jacques’a Rousseau: „Ludzkość od stuleci gromadzi ślady istnienia wampirów, a zatem nie ma innego zjawiska, które byłoby lepiej udowodnione”. Do dziś zachowały się dokumenty wskazujące, że miejscowi urzędnicy organizowali tam zasadzki i polowania na wampiry. Zdarzały się przypadki publicznych spaleń na stosie. Rumuńskie wampiry znane były jako moroi. Liczba tamtejszych przesądów zatrważa, zwłaszcza gdy ofiarami zabobonów padały dzieci. Wierzono np., że jeśli ktoś rodzi się z owłosionymi brodawkami, jeszcze za życia stanie się wampirem. Przemiana w upiora groziła również każdemu siódmemu potomkowi w wieloletnich rodzinach, dzieciom, których matki w czasie ciąży nie jadły soli, a także tym, które umierały jeszcze przed ochrzczeniem lub pochodziły z łoża pozamałżeńskiego. Informacje o wszelkich tego typu praktykach skrzętnie notował irlandzki dziennikarz i pisarz Bram Stocker, który w 1897 r. wydał swą najsłynniejszą powieść „Dracula”. Jego krwiożerczy bohater pochodził z Transylwanii i tym sposobem nieznany do tej pory rumuński region do dziś kojarzy się z prawdziwą wylęgarnią wampirów.

Wszystkie upiory wywoływały u ludzi wstręt i przerażenie. Przedstawiano je jako gnijące trupy z potwornymi wyziewami z ust, gnijącymi zębami i rozpadającymi się częściami ciała. Sytuacja zaczęła się zmieniać wraz z początkiem XIX w. i rozwojem powieści gotyckiej. Istoty przeżywające silne pragnienie krwi zaczęły być odbierane jako zmysłowe, a ich bliski fizyczny kontakt z ofiarami przywodził na myśl stosunek o charakterze erotycznym. Zaczęły pojawiać się teksty, w których nie tylko wampir pożąda ofiary, ale także ofiara pragnie się jemu oddać. Przykładem takiej fantazji niech będzie poemat „Arab” Juliusza Słowackiego, gdzie jedna z bohaterek czerpie taką satysfakcję ze spotkań ze swoim ukochanym – wampirem – że unicestwienie go poprzez obcięcie mu głowy odbiera jej ostatnią radość życia. Nie dałoby się kochać odpychającego potwora, następowała więc powolna nobilitacja wampira, jego manier, zachowania, a wreszcie i wyglądu. Tak kreaturę zastąpiono intrygującym arystokratą.

Obraz z 1893 r. przedstawiający grzebanie wampira w Rumunii.IndigoObraz z 1893 r. przedstawiający grzebanie wampira w Rumunii.

Ważnym etapem ewolucji wampirycznego wizerunku był przełom lat 70. i 80. XX w., a to za sprawą cyklu książek Anne Rice „Kroniki wampirów” („Wywiad z wampirem”, „Wampir Lestat”, „Królowa potępionych”), który okazał się ogromnym sukcesem wydawniczym. A temat ten spopularyzowały jeszcze bardziej w latach 90. ekranizacje powieści. To nie przypadek, że pierwsze kluby wampirów zaczęły pojawiać się w Stanach Zjednoczonych właśnie w tamtym czasie. Wampir w perspektywie Anne Rice jest czarujący, przystojny, seksowny i intrygujący. Boi się samotności i żyje przeszłością, często myśląc o swojej ludzkiej egzystencji. Ta człowiecza twarz potwora stała się pożywką dla twórców konstruujących już całkiem oryginalne i nowoczesne postacie upiorów.

Tematyka wampiryczna w mediach i kulturze popularnej w ciągu ostatnich kilkunastu lat zdaje się przeżywać ponowny renesans. Na fali tak popularnych książek i filmów jak saga „Zmierzch”, „Czysta krew”, „Dom nocy” czy „Akademia wampirów” grupy miłośników gotyku i wampiryzmu zaczęły rosnąć w siłę. Części wystarcza fizyczne upodobnienie, inni wierzą, że podobnie jak ich fantastyczny archetyp muszą pić krew, by normalnie funkcjonować.

Kamień runiczny Nørre Nærå z IX w., pochodzący z duńskiej wyspy Fyn. Używano go do przygniatania ciała zmarłego na wypadek przebudzenia, o czym mówi inskrypcja.NationalmuseetKamień runiczny Nørre Nærå z IX w., pochodzący z duńskiej wyspy Fyn. Używano go do przygniatania ciała zmarłego na wypadek przebudzenia, o czym mówi inskrypcja.

Nie na zdrowie

– Niektórzy chcą być wampirami, bo są nieprzystosowani do życia w tradycyjnym społeczeństwie, inni czują dumę z bycia częścią wyróżniającej się subkultury, a jeszcze inni dają w ten sposób wyraz swojej kreatywności – mówi Katherine Ramsland, profesor psychologii sądowej DeSales University i autorka książki „The Science of Vampires”. Ramsland spędziła dwa lata, badając tę osobliwą społeczność. Zjawisko tak chętnie opisywane przez socjologów budzi jednak niepokój psychologów. – Nie ma niczego złego w grach fabularnych i popularnych cosplayach, ale różnica polega na tym, że po skończonej grze wracamy zazwyczaj do rzeczywistości. Jeśli postać fikcyjna zdominuje nasze życie, może to świadczyć o poważnych zaburzeniach psychicznych – tłumaczy prof. Ramsland.

Wampiryzm nie jest nielegalny i nie został uwzględniony w klasyfikacji zaburzeń psychicznych Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego (DSM). Najczęściej uważa się go za odmianę fetyszyzmu, choć bywają i skrajne przypadki. Naukowcy nie mają wątpliwości, że jeśli ktokolwiek twierdzi, że potrzebuje krwi, by przeżyć, wymaga jak najszybszej diagnozy. Poważne zaburzenia psychiczne mogą bowiem pchnąć kogoś do zbrodni. Pierwszą głośną tego typu sprawą stało się morderstwo dokonane w 1989 r. przez Tracey Wigginton. 25-latka z Australii zabiła młodszego od siebie kolegę, a na sali sądowej koleżanki oskarżyły ją o praktyki wampiryczne. Motywem zbrodni miała być „chęć napicia się świeżej krwi”. Byli też inni. Rod Farrell z Kentucky stworzył w Stanach Zjednoczonych własny klan wampirów, twierdząc, że jest jednym z nich i żyje wśród ludzi od 500 lat. Wraz z kolegą w 1996 r. zatłukł łomem swoich sąsiadów. Równie brutalny charakter miało zdarzenie z 2001 r. w Berlinie, kiedy to 21-letnia kobieta biegała po ulicach, krzycząc, że jest wampirem i łaknie krwi. Dwóm pierwszym zaatakowanym udało się uciec, mniej szczęścia miał 88-latek, któremu wbiła w szyję kawałek szkła z witryny sklepowej, po czym zaczęła pić jego krew. Wreszcie w 2011 r. niemiecki sąd skazał na dożywocie 26-letniego mężczyznę, który zabił w Austrii dwoje nastolatków, a potem pił ich krew i zjadł wnętrzności. Przed sądem zeznał: „Chciałem tylko krwi. Jej smak uzależnia”.

Priony to zakaźne białka odpowiedzialne m.in. za wywoływanie choroby szalonych krów. Różnią się od prawidłowych (po lewej) konformacją.ShutterstockPriony to zakaźne białka odpowiedzialne m.in. za wywoływanie choroby szalonych krów. Różnią się od prawidłowych (po lewej) konformacją.

Lekarze zwracają uwagę na jeszcze inny problem. Picie ludzkiej krwi jest po prostu niebezpieczne. Nie chodzi tylko o choroby zakaźne przenoszone tą drogą jak HIV czy żółtaczka. Do organizmu możemy wprowadzić priony, czyli zakaźne białka o zmienionej konformacji, znane m.in. jako źródło choroby szalonych krów. U człowieka wywołują np. chorobę Creutzfeldta i Jakoba, w której dochodzi do niszczenia tkanki mózgowej. Należy podkreślić, że picie ludzkiej krwi nie ma żadnego uzasadnienia naukowego. Owszem, jej nadmierny ubytek powoduje śmierć, ale ta zasada nie działa w drugą stronę: picie nie wzmocni nas fizycznie ani nie poprawi zdrowia. Mało tego, gdybyśmy żywili się wyłącznie krwią, zaczęlibyśmy chorować. Mało kto zdaje sobie sprawę, że zawiera ona mnóstwo żelaza. Przy diecie złożonej z samej krwi żelazo nagromadziłoby się w naszym organizmie w stężeniu daleko przekraczającym dopuszczalne.

Do problemu swego czasu odniósł się także prof. Zbigniew Nęcki z Uniwersytetu Jagiellońskiego. – Tabu niespożywania ciała przedstawicieli naszego gatunku jest bardzo silne. Picie krwi oznacza jego łamanie. Podstawową motywacją jego nieprzestrzegania jest silne zaburzenie osobowości w kierunku psychopatii, niskie uspołecznienie, tendencje do negowania zwyczajów społecznych, bunt moralny i identyfikacja z kilkoma wybranymi osobami ocenianymi jako moja grupa. To daje wielkie wsparcie owym psychopatycznie zagubionym i zbuntowanym osobom – podsumował bez ogródek psycholog społeczny.

Wiedza i Życie 3/2021 (1035) z dnia 01.03.2021; Społeczeństwo; s. 64
Oryginalny tytuł tekstu: "Upiorne fascynacje"

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną