Najpopularniejsze gumy do żucia dawnych lat Najpopularniejsze gumy do żucia dawnych lat Shutterstock
Człowiek

Guma do żucia - produkt z długą i ciekawą historią

Lubiana przez dzieci i dorosłych, kiedyś wyklęta we wschodniej Europie jako produkt na wskroś kapitalistyczny. Ma długą i ciekawą historię.

W Sekcji Archeo w pulsarze prezentujemy archiwalne teksty ze „Świata Nauki” i „Wiedzy i Życia”. Wciąż aktualne, intrygujące i inspirujące.


Żucie różnych substancji naturalnych znamy już od czasów prehistorycznych. Rdzenni mieszkańcy Ameryki Południowej żuli liście koki, Chińczycy – korzeń żeń-szenia, amerykańscy Indianie – liście tytoniu, a Hindusi – betel. W wielu miejscach ludzie żuli także naturalne żywice drzew. I właśnie one są prekursorami dzisiejszej gumy do żucia. W zasadzie spełniały bardzo podobną funkcję, zwiększając produkcję śliny, wzmacniając mięśnie żuchwy (co potem ułatwiało jedzenie surowych pokarmów), a także działając ochronnie, ponieważ wiele substancji zawartych w tych produktach ma właściwości antyseptyczne.

Historia

Kora, gałązki oraz młode owoce pigwicy właściwej zawierają mleczny sok, którego składnikiem (aż do 50%) jest naturalna guma zwana chicle. Pozyskuje się go, nacinając zygzakowato pnie drzew i zbierając wyciekający produkt (podobnie jak w przypadku drzew kauczukowych). Proces ten można powtarzać wielokrotnie, ale trzeba zachować odstęp trzech lat pomiędzy kolejnymi zbiorami. Wysuszona chicle była wykorzystywana przez starożytnych Majów i Azteków właśnie jako popularny produkt do żucia. Co ciekawe, Majowie używali jej także do wypełniania ubytków w zębach.

Liście pieprzu żuwnego, głównego składnika betelu.ShutterstockLiście pieprzu żuwnego, głównego składnika betelu.

Historia współczesnej gumy do żucia rozpoczyna się w połowie XIX w., kiedy to amerykański wynalazca Thomas Adams, sekretarz meksykańskiego dyktatora generała Antonia Lópeza de Santa Anna, rozważał użycie chicle jako surowca do produkcji gumy – tej zwykłej, nadającej się na opony. Był to bowiem czas, gdy w USA furorę robił pozyskiwany w Brazylii lateks. Generał de Santa Anna zapewniał swojego sekretarza, że jest w stanie dostarczyć mu bardzo tani surowiec, ale okazało się, że wszystko poszło w zupełnie innym kierunku. Korzystając z informacji o tym, że Aztekowie i Majowie żuli chicle, Adams postanowił spróbować stworzyć własny komercyjny produkt. Okazało się to strzałem w dziesiątkę. Wraz z synem utworzył firmę rodzinną, która wypuściła na rynek pakowaną w kolorowy papier gumę Adams New York No. 1, sprzedawaną w rozsądnej cenie 1 centa za sztukę. Pod koniec XIX w. firma Thomasa Adamsa stała się w zasadzie monopolistą na rynku. I tak oto zamiast opon ludzkość otrzymała zupełnie inny popularny wynalazek. Gumy były produkowane w kilku smakach, m.in. miętowym i owocowym. Co ciekawe, guma do żucia o nazwie Tutti Frutti w 1888 r. stała się pierwszym na świecie produktem sprzedawanym w automatach znajdujących się w nowojorskim metrze. Ale historia gumy do żucia do dziś splata się z oponami. Współcześnie wytwarzana jest bowiem z syntetycznego kauczuku, tego samego, którego używamy do produkcji opon, dętek i innych wyrobów gumowych.

Liście koki są powszechnie spożywane przez mieszkańców Ameryki Południowej.ShutterstockLiście koki są powszechnie spożywane przez mieszkańców Ameryki Południowej.

Warto również wspomnieć o innym wynalazcy, Johnie Colganie, który jeszcze przed Adamsem sprzedawał gumę do żucia. Wytwarzał ją na początku z cukru mieszanego z balsamem tolu, otrzymywanym z żywicy woniawca balsamowego, której używa się głównie do produkcji balsamu peruwiańskiego (popularnego leku antyseptycznego i przeciwzapalnego). Gdy pojawiła się żywica chicle, Colgan zaczął jej dodawać do balsamu tolu – i tak powstała Taffy Tolu Chewing Gum, która stała się bardzo popularna pod koniec XIX w.

Składniki współczesnej gumy do żucia

W zasadzie wszystkie gumy do żucia, które mamy dziś na rynku, zawierają składniki z czterech ważnych grup. Podstawą jest tzw. baza, która decyduje o właściwościach gumy, kolejnymi są substancje smakowe, słodzące oraz barwniki, bo kolorowe gumy działają bardziej na wyobraźnię. Każda z firm produkujących gumy do żucia strzeże bardzo pilnie swoich receptur. Szczególnie istotny jest skład bazy, ponieważ rodzaj i jakość jej składników wpływają wprost na przyjemność żucia. Produkt końcowy nie może być zbyt twardy, ale także nie może się pod wpływem śliny rozpuszczać czy rozwarstwiać. Wielu z nas zapewne spotkało się z takimi gumami, które w zasadzie po kilku minutach nadawały się do wyrzucenia. To właśnie zwykle efekt złej bazy wykorzystywanej do produkcji. Baza gumowa stanowi przeważnie 25– 35% masy produktu.

Z kory pigwicy właściwej pozyskuje się żywicę chicle, która służy do wyrobu gumy do żucia.ShutterstockZ kory pigwicy właściwej pozyskuje się żywicę chicle, która służy do wyrobu gumy do żucia.

Dziś praktycznie nie ma gum bezsmakowych. Dodatki tego typu stanowią 1,5–3% gumy. Najpopularniejsze na świecie są smaki miętowe (kilka rodzajów, np. mięta pieprzowa – peppermint, mięta zielona – spearmint), cynamonowe oraz owocowe, ale w zasadzie guma może mieć dowolny smak. Dlatego można na rynku spotkać takie ciekawostki jak guma o smaku bekonu, wasabi, wołowiny, klopsików czy ogórków konserwowych. Jest nawet specjalna guma na Dzień Dziękczynienia o smaku indyka z żurawiną. Dla każdego coś miłego.

Sporą część gumy stanowią substancje słodzące. Najczęściej są to cukry, takie jak sacharoza, syrop glukozowo-fruktozowy, ksylitol, sorbitol lub podobne poliole – stanowią one 40–50% masy. Często spotykamy gumy zawierające sztuczne słodziki – aspartam, acesulfam czy sacharynę. W tym przypadku używa się niewiele tego składnika, czasem wystarczy nawet 0,05%. Substancje słodzące mają dodatkowe zadanie – wzmocnić działanie dodatków smakowych.

Pistacja kleista.ShutterstockPistacja kleista.

Pistacja kleista (mastyks)

Drzewo to rośnie w basenie Morza Śródziemnego, ale jest też uprawiane w wielu innych miejscach na świecie. Wydziela mastyks – specyficzną, trochę gorzkawą żywicę, nieco podobną do tej, którą znamy z naszych drzew iglastych. Ma ona właściwości bakteriobójcze i grzybobójcze i w zasadzie jest prekursorem dzisiejszej gumy do żucia. Była bardzo popularna i ceniona w starożytnej Grecji. Mastyks stosuje się także do wyrobu likieru (mastica), popularnego produktu z greckiej wyspy Chios, jak też lodów, deserów i napojów orzeźwiających. Wykorzystywany jest również do wytwarzania werniksu, szlachetnego lakieru stosowanego w malarstwie artystycznym.

Dziś nadal można spotkać produkowane w Grecji gumy do żucia, w których bazę stanowi właśnie naturalny mastyks.

Mniej więcej 1–2% masy gumy stanowią plastyfikatory. Ich zadaniem jest zmiękczenie bazy. Do tego celu stosuje się np. lecytynę, uwodornione oleje roślinne, ale też lanolinę. Wykorzystuje się także niewielki dodatek gliceryny, która ma utrzymać odpowiednią wilgotność gumy.

No i to są w zasadzie najistotniejsze składniki. Jeśli guma ma postać pastylek, zwykle jest powlekana mieszaniną składającą się głównie z polioli – mają one chronić zawartość przed wysychaniem.

Grudki mastyksu („łzy z Chios”).ShutterstockGrudki mastyksu („łzy z Chios”).

Jak się produkuje gumę

W założeniu proces produkcji gumy jest prosty: wystarczy wziąć wszystkie składniki, dokładnie je zmieszać w odpowiednich proporcjach, a następnie podzielić na małe porcje. Tylko tyle i aż tyle. Jak zawsze diabeł tkwi w szczegółach, dlatego też każda firma pilnie strzeże swoich tajemnic.

Guma do żucia w Singapurze

Jednym z krajów, w których miłośnicy gumy nie mają lekkiego życia, jest Singapur. Od 1992 r. obowiązywał tam bezwzględny zakaz sprzedaży oraz importu tego produktu. Powodem tego drastycznego kroku był powszechny wandalizm – mieszkańcy często zalepiali gumą zamki, skrytki pocztowe oraz czujniki w komunikacji miejskiej. W 2004 r. zakaz został częściowo zniesiony, ale gumę (terapeutyczną) można było kupować tylko u lekarzy albo stomatologów. Turysta wjeżdżający do Singapuru może wwieźć tylko 2 opakowania. Większa ilość uznawana jest za szmugiel i karana rokiem więzienia i grzywną 5,5 tys. dol. Nie warto też pozbywać się żutej gumy przez wyplucie jej np. na chodnik – grozi to wysoką grzywną, pracami publicznymi albo – często – publiczną chłostą kijami bambusowymi!

Pierwszym etapem produkcji typowej gumy jest zmiękczenie bazy stosowanej jako główny składnik. Zwykle wygrzewa się ją do ok. 60ºC, aż nabierze odpowiedniej konsystencji, pozwalającej na domieszanie kolejnych składników. Proces mieszania następuje w aparacie przypominającym duży robot kuchenny z wolnoobrotowymi mieszadłami. Pierwsza dokładana jest substancja słodząca, zwykle w postaci syropu glukozowo-fruktozowego oraz stałego cukru (sacharoza, dekstroza lub podobne). W kolejnym etapie uzyskuje się odpowiednią spójność i teksturę dzięki dodaniu plastyfikatorów i pilnowaniu właściwości fizykochemicznych mieszaniny. Zwykle do tego celu służy gliceryna. Potem do masy dołączane są kolejne składniki, przy czym substancje smakowe dodaje się na końcu, ponieważ w ich skład wchodzą związki dość lotne i przedłużające się mieszanie mogłoby negatywnie wpłynąć na końcowy smak. Następnie masa zostaje schłodzona i przetworzona w produkt końcowy o wybranej przez wytwórcę formie. Najczęściej gumę formuje się przy użyciu automatycznych ekstruderów (wytłaczarek), które pozwalają na otrzymanie typowych pastylek, powlekanych następnie otoczką. W przypadku klasycznych gum w postaci pasków uzyskuje się najpierw duże cienkie prostokąty, które następnie są cięte i pakowane indywidualnie.

Mniejsze firmy produkujące gumy do żucia używają urządzeń będących połączeniem blendera z ekstruderem. Mają one oczywiście mniejszą wydajność, ale jakość wyrobu jest w tym przypadku równie wysoka. Co ciekawe, guma do żucia jest bardzo trwałym produktem, do tego stopnia, że w wielu krajach nie ma wymogu podawania jej terminu przydatności do spożycia. Wynika to z dużej zawartości cukru oraz niskiej wilgotności.

Walter E. Diemer zabarwił gumę na kolor różowy, ponieważ był to jedyny barwnik dostępny w pracowni – dlatego też przez wiele lat gumy balonowe były wyłącznie różowe.ShutterstockWalter E. Diemer zabarwił gumę na kolor różowy, ponieważ był to jedyny barwnik dostępny w pracowni – dlatego też przez wiele lat gumy balonowe były wyłącznie różowe.

Wynalazek księgowego, czyli balonowa guma do żucia

Pierwsze pomysły na balonową gumę do żucia pochodzą z początków XX w. Opracował ją Frank H. Fleer z Filadelfii, założyciel firmy Fleer, która zajmowała się produkcją cukierków. Guma nazwana przez wynalazcę Blibber-Blubber była jednak bardzo niedoskonała. Zbyt niskie napięcie powierzchniowe i mała elastyczność powodowały, że rozpryskiwała się w sposób niekontrolowany, a jeśli przypadkowo wylądowała na twarzy, konieczne było użycie rozpuszczalnika, aby można ją było usunąć. Z tego powodu nigdy nie trafiła na rynek, a o pomyśle zapomniano na 20 lat.

Pod koniec lat 20. XX w. firma Fleer zaczęła poszukiwać nowych recept na gumy, ponieważ konkurencja na rynku była bardzo duża. Walter E. Diemer z Filadelfii pracował tam jako jeden z księgowych, ale w wolnym czasie bardzo lubił eksperymentować z mieszankami do produkcji gumy. Dość przypadkowo w 1928 r. trafił na odpowiedni skład, pozwalający na uzyskiwanie ładnych dużych balonów. Zabarwił gumę na kolor różowy, ponieważ był to jedyny barwnik dostępny w pracowni – dlatego też przez wiele lat gumy balonowe były wyłącznie różowe. I tak oto powstała guma Dubble Bubble. Diemer osobiście uczył sprzedawców, jak wydmuchiwać duże balony. Do każdej sztuki gumy dołączony był malutki komiks rysunkowy, który mobilizował do ich kolekcjonowania. Dziś popularność gum balonowych jest zdecydowanie mniejsza niż kilkadziesiąt lat temu.

A co ze zdrowiem?

Co jakiś czas w mediach można spotkać dyskusje (często bardzo gorące) dotyczące tego, czy żucie gumy jest zdrowe. Zwolennicy takiego poglądu argumentują, że podczas tej czynności zwiększa się wydzielanie śliny, co pozwala na utrzymanie właściwej wilgotności jamy ustnej. Mówią także o ćwiczeniu mięśni żuchwy, a stomatolodzy często polecają żucie gumy po posiłkach w celu wyrównania właściwego poziomu kwasowości.

Częste żucie gumy zawierającej zwykły cukier nie będzie zbyt zdrowe. Powolne uwalnianie tego typu substancji ma na pewno negatywny wpływ na zęby.ShutterstockCzęste żucie gumy zawierającej zwykły cukier nie będzie zbyt zdrowe. Powolne uwalnianie tego typu substancji ma na pewno negatywny wpływ na zęby.

Guma do żucia – zastosowania medyczne

Większość na pewno zna gumy do żucia z zawartością nikotyny. Są one dziś dość popularne, ale historia medycznych zastosowań gumy jest znacznie dłuższa, bo sięga roku 1924. Właśnie wtedy pojawił się na rynku amerykańskim produkt o nazwie Aspergum. Była to guma do żucia zawierająca aspirynę (227 mg) i można ją było kupić w dwóch smakach: pomarańczowym i wiśniowym. Przetrwała na rynku do początku XXI w., aktualnie pojawiły się plany wprowadzenia jej ponownie do sprzedaży.

Obecnie na rynku spotykamy gumy do żucia zawierające związki wspomagające leczenie choroby lokomocyjnej, przeciwgrzybicze (mające w składzie mykonazol), stymulujące (z kofeiną), przeciwwymiotne (z imbirem), przeciwzapalne i o działaniu antyseptycznym (z wyciągiem z aloesu). Jedna z kalifornijskich firm oferuje także gumę dla studentów Think Gum, która w założeniu ma wspomagać uczenie się. Zawiera niewielką ilość kofeiny, miłorząb, guaranę, rozmaryn i kilka innych składników.

Z kolei przeciwnicy zwracają uwagę na niektóre składniki gumy, podkreślając, że mogą być szkodliwe dla zdrowia. To prawda, że częste żucie gumy zawierającej zwykły cukier (sacharozę czy syrop glukozowo-fruktozowy) nie będzie zbyt zdrowe. Powolne uwalnianie tego typu substancji ma na pewno negatywny wpływ na zęby. Jest to szczególnie istotne w przypadku ludzi młodych, którzy są wielkimi miłośnikami gum. Na rynku często spotykamy gumy bez zawartości cukru, ale tutaj tropiciele szkodliwych chemikaliów zauważają, że syntetyczne słodziki też są szkodliwe. Na ich celowniku znajdują się przynajmniej trzy takie związki, przede wszystkim aspartam. Czy zatem nie ma żadnego wyjścia? Otóż jest. Nie ma problemu, aby zaopatrzyć się w gumy słodzone ksylitolem. Jest to słodki alkohol wielowodorotlenowy o niewielkim indeksie glikemicznym (a więc zalecanym dla diabetyków), ale najistotniejszą jego zaletą jest działanie przeciwpróchnicze. Dodatkowo ksylitol zwalcza płytkę nazębną i skutecznie likwiduje drożdżaki z rodzaju Candida. Warto więc czytać skład kupowanych gum.

Ostatnimi ze składników, które budzą wątpliwości, są przeciwutleniacze. Są one niezbędne, ponieważ bez nich w masie gumowej mogą zachodzić niekorzystne procesy chemiczne. Dawniej jako przeciwutleniacz stosowano butylowany hydroksytoluen (BHT, znany jako dodatek E321). Ponieważ pojawiły się doniesienia o możliwym działaniu rakotwórczym tej substancji, zastąpiono ją innym związkiem o podobnym działaniu – butylowanym hydroksyanizolem (BHA, dodatek E320). BHA może co prawda wykazywać w dużych dawkach pewne działanie kancerogenne u zwierząt, ale na razie żadne analizy nie dowiodły, że podobne skutki wywołuje u ludzi. Myślę, że dobrym argumentem za stosowaniem BHA jest fakt, że związek ten używany jest jako przeciwutleniacz w wielu oficjalnie zatwierdzonych lekach.

Wydaje się więc, że guma do żucia, oczywiście używana w rozsądnych ilościach, ma więcej zalet zdrowotnych niż wad.

Dowiedz się więcej

  • Światowa popularność gumy do żucia zaczęła się w czasie II wojny światowej. Zawdzięczamy to amerykańskim żołnierzom, którzy często rozdawali gumy otrzymywane wraz z racjami żywnościowymi.
  • Guma do żucia była długo produktem zakazanym w krajach Europy Wschodniej. Dopiero w 1957 r. w ówczesnej Czechosłowacji powstała pierwsza jej fabryka. W Związku Radzieckim zakaz zniesiono dopiero w 1976 r.
  • Opowieści o tym, że połknięta guma do żucia pozostaje w przewodzie pokarmowym 7 lat, to oczywiście mit. Nie jest trawiona, wędruje powoli, ale po kilku dniach nie ma już po niej śladu.
  • Żucie gumy w czasie krojenia cebuli zmniejsza łzawienie.
  • „Księga rekordów Guinnessa” odnotowała, że największy balon wydmuchany z gumy miał średnicę 58 cm.
Wiedza i Życie 7/2017 (991) z dnia 01.07.2017; Obyczaje; s. 26
Oryginalny tytuł tekstu: "Guma do żucia"