Niemiecki fizyk Walther Bothe pożytecznie wykorzystał pięcioletnią niewolę na Syberii. Niemiecki fizyk Walther Bothe pożytecznie wykorzystał pięcioletnią niewolę na Syberii. Wikimedia Commons / Wikipedia
Człowiek

Jak pożytecznie przetrwać niewolę

W 1954 roku Nagrodę Nobla z fizyki przyznano dwóm naukowcom, których badania nie miały z sobą niczego wspólnego, a ponadto były prowadzone trzydzieści lat wcześniej. Na szczęście obaj laureaci, Max Born i Walther Bothe, żyli dostatecznie długo, by doczekać tych wyróżnień.

Walther Bothe urodził się w 1891 roku w Oranienburgu niedaleko Berlina. Jego ojciec Fritz zarabiał na życie jako kupiec, a matką była Charlotte Hartung. Walther był bardzo zdolnym uczniem, interesował się naukami ścisłymi i w latach 1908–1912 studiował fizykę na uniwersytecie w Berlinie, gdzie profesorem był sławny już wtedy Max Planck. W 1914 roku uzyskał doktorat na podstawie rozprawy na temat molekularnej teorii załamania, odbicia i dyspersji światła.

Gdy wybuchła wojna światowa, świeżo upieczony doktor został wcielony do wojska jako artylerzysta. W 1915 roku dostał się do niewoli rosyjskiej. Wywieziono go na Syberię, gdzie miał spędzić długie lata. Bothe jednak się nie załamał i z wielką energią postanowił wykorzystać ten czas na naukę języka rosyjskiego. Pogłębiał także swą wiedzę na podstawie dostępnej literatury i układał plany badań na przyszłość. Najważniejszy był stały kontakt listowny z Warwarą (Barbarą) Biełową, Rosjanką, którą poznał tuż przed wojną. Oświadczył się jej i kiedy w 1920 roku zwolniono go z obozu, wziął z nią ślub i oboje pojechali do Berlina. W wyniku niewoli Bothe opanował więc język rosyjski i znalazł żonę.

Po powrocie do Niemiec Bothe przyjął propozycję pracy w berlińskim Physikalisch-Technische Reichsanstalt. Prowadził tam badania promieniotwórczości pod kierunkiem Hansa Geigera, wynalazcy znanych liczników do detekcji promieniowania. Wspominał potem, że od Geigera nauczył się, iż spośród możliwych eksperymentów należy wybrać ten, który wydaje się w danej chwili najbardziej potrzebny, i wykonać go przy użyciu jak najprostszego zestawu przyrządów.

W 1924 roku Bothe wpadł na pomysł pomiarów koincydencyjnych. Połączył dwa (a potem trzy i więcej) liczniki w taki sposób, że wykrywały promieniowanie tylko wtedy, kiedy przechodziło ono przez wszystkie. Tę metodę koincydencji zastosował wraz z Wernerem Kolhörsterem do badania promieniowania kosmicznego, którego natura była wówczas jeszcze nieznana. Metodą koincydencji uzyskano dowód, że promienie kosmiczne nie są promieniowaniem elektromagnetycznym, lecz strumieniem cząstek naładowanych, głównie protonów – jak się nieco później przekonano.

W 1930 roku Bothe wraz ze swym doktorantem Herbertem Beckerem wykonał eksperyment, który zmienił bieg fizyki. Jego idea była bardzo prosta: zbadać, co się dzieje, kiedy cząstki alfa wysyłane przez rad padają na warstwę berylu. Okazało się niespodziewanie, że powstaje wtedy promieniowanie, które przenika przez materię o wiele łatwiej od promieni gamma. Początkowo przypuszczano, że to nadzwyczaj przenikliwe „promieniowanie berylowe” jest nowym gatunkiem promieniowania elektromagnetycznego, ale wyniki eksperymentalne bardzo odbiegały od przewidywań teorii. Rozwiązanie znalazł na początku 1932 roku angielski fizyk James Chadwick, który w serii doskonale zaplanowanych pomiarów przenikania „promieniowania berylowego” przez różne substancje udowodnił, że jest to strumień neutralnych elektrycznie cząstek – neutronów. Odkrycie Chadwicka zrewolucjonizowało raczkującą wtedy fizykę jądrową, gdyż zrozumiano, że jądra atomowe składają się z protonów i neutronów. Chadwick uzyskał Nagrodę Nobla z fizyki. Komitet Noblowski nie uwzględnił wtedy Bothego, którego również zgłaszano do tej nagrody.

Bothe odznaczał się wielką zdolnością koncentracji i pracował bardzo szybko. Jako szef w laboratorium był surowy i trudny w obejściu, ale zmieniał się nie do poznania w dyskusjach w małych grupach. Bywał nawet złośliwy w stosunku do ludzi, których niezbyt poważał. Opowiadano o incydencie przy spotkaniu Bothego z redaktorem Karlem Scheelem, który był tłuściutkim człowiekiem o pulchnych różowiutkich rękach. Bothe rzekł do niego: Panie radco, pana ręce z kapustą to byłaby doskonała golonka (trzeba wiedzieć, że golonka – niem. Eisbein – to specjalność kulinarna berlińczyków).

W domu Bothe zmieniał się nie do poznania i stawał się ciepłym, czarującym gospodarzem. Uwielbiał muzykę, zwłaszcza Bacha i Beethovena. Często chodził na koncerty, a ponadto sam był bardzo dobrym pianistą. Do jego hobby należało też malowanie farbami olejnymi i wodnymi. Był wielkim znawcą i admiratorem francuskich impresjonistów i brał udział w dyskusjach na temat ich twórczości. Podczas wakacji lubił wędrować po górach. Mówiono, że wszystkie swe rozrywki uprawiał z taką samą intensywnością jak badania naukowe.

Jego małżeństwo było szczęśliwe i przyniosło dwie córki. Barbara zmarła w 1955 r., a Walther dwa lata później. AKW

Wiedza i Życie 12/2019 (1020) z dnia 01.12.2019; Uczeni w anegdocie; s. 71

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną