Sławny amerykański fizyk Murray Gell-Mann wyżywał się w poznawaniu języków obcych. Sławny amerykański fizyk Murray Gell-Mann wyżywał się w poznawaniu języków obcych. Wikipedia
Człowiek

Ojciec kwarków

Dwudziestego czwartego maja odszedł Murray Gell-Mann, sławny fizyk, znany najlepiej z wprowadzenia do fizyki tak zwanych kwarków. Urodził się 15 września 1929 roku w Nowym Jorku. Dziad Murraya wyemigrował z Galicji, a urodzony w Wiedniu ojciec, Arthur, zmienił nazwisko z Gelman na Gell-Mann. Murray ukończył zwykłą szkołę publiczną w Nowym Jorku. Już jako chłopiec wykazywał niezwykłe zdolności. Jego fenomenalna pamięć zasysała jak gąbka przeczytane lub zasłyszane informacje. Koledzy traktowali go jak chodzącą encyklopedię. Był znany z nadzwyczajnej biegłości w rozwiązywaniu zadań matematycznych, ale pasjonował się wieloma dziedzinami, głównie językoznawstwem, i to do tego stopnia, że rozważał nawet podjęcie studiów lingwistycznych. W końcu za namową ojca zdecydował się na fizykę na Uniwersytecie Yale, a potem w Massachusetts Institute of Technology.

Był to okres gwałtownego rozwoju fizyki cząstek i w dziedzinie tej panował spory chaos, gdyż nie rozumiano ich właściwości i nie umiano ich uporządkować. Gell-Mann podał dwa doskonałe rozwiązania: wprowadził nową liczbę kwantową, nazwaną dziwnością, oraz połączył znane cząstki w grupy. Potwierdziły je doświadczenia.

W 1964 roku Gell-Mann wpadł na nowy pomysł, że cząstki takie jak protony, neutrony i mezony mają wewnętrzną strukturę i zawierają składniki o ładunku elektrycznym stanowiącym ułamek ładunku elementarnego. Poszukując zgrabnej nazwy dla tych hipotetycznych tworów, przypomniał sobie przeglądaną dawniej powieść „Finnegans Wake” („Finneganów tren”) Jamesa Joyce’a, w której napotkał przedziwny termin „quark”. Ta egzotyczna nazwa tak mu się spodobała, że ją zastosował. Wprowadzenie kwarków – jak je nazywamy w języku polskim – istotnie upraszczało systematykę znanych wtedy cząstek. Redaktor czasopisma „Physics Letters” długo się zastanawiał, czy przyjąć do druku artykuł z tak zwariowanym pomysłem. Przeważyło to, że Gell-Mann był już wtedy znanym fizykiem.

Początkowo sam autor uważał, że kwarki to tylko trik matematyczny, pozbawiony znaczenia fizycznego. Większość ówczesnych fizyków także ignorowała pomysł Gell-Manna, a nieliczni, którzy chcieli rozwijać model kwarków, byli krytykowani lub wyśmiewani. Tymczasem niecałe dziesięć lat później eksperymenty z sondowaniem protonów przeprowadzone w Stanford przyniosły wyniki, które można było zrozumieć, tylko dopuszczając właśnie istnienie wewnętrznej struktury tych cząstek. Kwarki wróciły do łask. Początkowo Gell-Mann w swym modelu potrzebował ich trzy, ale dalsze eksperymenty i odkrycia nowych cząstek zwiększyły tę liczbę do sześciu – i to jest obecny stan wiedzy.

Gell-Mann był poliglotą. Znał francuski, duński, hiszpański, włoski, mógł rozmawiać po szwedzku, norwesku i niemiecku, czytał po łacinie i po grecku, starał się też przy okazji wizyty w obcym kraju zgłębić używany tam język, aby wypowiadać i rozumieć proste zdania. Zadziwiał więc znajomych niezłą znajomością mandaryńskiego, szwajcarskiej odmiany niemieckiego czy języka Majów, wykorzystywanego przez Indian w Meksyku.

W 1969 roku Gell-Mann otrzymał Nagrodę Nobla z fizyki „za wkład i odkrycia dotyczące systematyki cząstek elementarnych i ich oddziaływań”. Werdykt komitetu nie wymieniał kwarków. Wygłaszając po angielsku zwyczajowy wykład jako laureat, Gell-Mann przeszedł niespodziewanie na szwedzki i ku zdumieniu obecnych niemal przez dwie minuty wychwalał Szwecję i jej mieszkańców. Wywołało to zrozumiały aplauz, ale sam Gell-Mann nie był zadowolony, gdyż w jednym miejscu użył sformułowania duńskiego, oczywiście zrozumiałego dla szwedzkiej publiczności, ale świadczącego o jego ułomności językowej.

Jedną z wad Gell-Manna było chorobliwe niezdecydowanie. Pisząc jakiś tekst, ślęczał nad nim miesiącami, próbując go bez końca udoskonalać. Często kończyło się to fiaskiem. Na przykład jego wykład noblowski nie został nigdy opublikowany, bo po roku nacisków ze Sztokholmu Gell-Mann zawiadomił wydawnictwo, że jednak nie jest w stanie przesłać nadającego się do druku tekstu. Jego zamiar napisania książki popularnonaukowej o mało co skończyłby się podobnie. Zwlekał miesiącami z przesłaniem tekstu, aż wydawnictwo zagroziło mu zażądaniem zwrotu sześciocyfrowej zaliczki. Wydana w 1994 roku bardzo opóźniona książka „Kwark i jaguar” nie zdobyła popularności.

W 1984 roku Gell-Mann wraz ze współpracownikami założył w Santa Fe interdyscyplinarny instytut, w którym mieli działać przedstawiciele różnych dyscyplin. Jeden z rozwijanych tam projektów badawczych dotyczył powstawania i ewolucji języków oraz ich współzależności. Do udziału w tym przedsięwzięciu Gell-Mann zaprosił językoznawców, antropologów, archeologów i genetyków.

Gell-Mann ożenił się najpierw z angielską archeolożką Margaret Dow i miał z nią syna Nicholasa i córkę Elizabeth. Po śmierci Margaret zdecydował się na ślub z poetką Marcią Southwick. AKW

Wiedza i Życie 8/2019 (1016) z dnia 01.08.2019; Uczeni w anegdocie; s. 71

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną