Opinie

Strzeżcie się dobrej nowiny

Od kilku miesięcy światową prasę obiega radosna wiadomość – pigułka, która może przedłużyć nasze życie do 150 lat, została już wynaleziona i jej kliniczne testy rozpoczną się za dwa lata. Choć sukces ma wielu ojców, głównym bohaterem tej optymistycznej historii stał się David Sinclair, profesor Harvard Medical School, który nad tym cudownym lekiem pracuje wraz z uczonymi z University of South Wales. Właściwie trudno powiedzieć, czy mamy do czynienia z lekiem, bo wchodząca w grę substancja chemiczna zwana NAD (dinukleotyd nikotynoamidoadeninowy) jest pochodną witaminy B3 i jako taka może być zażywana bez recepty w charakterze suplementu. Sam Sinclair przyjmuje rzeczoną substancję od kilku lat i – według jego oszacowań – odmłodniał od tego czasu o 24 lata. W nieoficjalne testy przedkliniczne zaangażował także członków swej rodziny. Jego 79-letni ojciec, który spożywa NAD od półtora roku, zaczął uprawiać wyczynową turystykę, uczestnicząc w spływach kajakowych po wartkich strumieniach i rzekach oraz chodząc z plecakiem po górach. Jeszcze bardziej znaczący efekt przyniosło zażywanie NAD jego szwagierce, która w swych wczesnych latach 40. weszła w okres przekwitania, a po zażyciu cudownego suplementu odzyskała płodność (nie jest jasne, czy fakt ten został potwierdzony przybyciem na świat nowego potomka). Perspektywy rozwoju i zastosowań środków farmakologicznych opartych na NAD są oszałamiające.

Zdaniem Sinclaira – który twierdzi, że działanie NAD polega na reprogramowaniu funkcjonowania komórek ludzkiego ciała – nowa pigułka zdolna będzie do regenerowania narządów naszego organizmu, zapobiegnie łysieniu i pozwoli ofiarom paraliżu odzyskać kontrolę nad bezwładnymi członkami. Na dodatek preparat ten ma być tani – jedna porcja kosztować ma tyle, ile filiżanka dobrej kawy. Czemu więc opatrzyłem mój felieton ostrzegawczym tytułem?

Marzenie o nieśmiertelności towarzyszy ludzkości od niepamiętnych czasów. Niestety, stare porzekadło, że kiedy Pan Bóg chce nas ukarać, spełnia nasze życzenia, wydaje mi się w tym przypadku szczególnie trafne. Załóżmy, że rzeczywiście „pigułka młodości” będzie skuteczna i jednocześnie na tyle dostępna, że nie podzieli społeczeństw na klasy długowieczności zależnie od zamożności. Pojęcie skuteczności trzeba jednak uściślić. Jeśli nawet jest prawdą, że cudowna pigułka zapewni regenerację narządów, to jednak organizm nasz zawiera części, które regeneracji nie podlegają. W pewnym wieku trzeba więc będzie zrezygnować z naturalnych zębów (które dosłownie zostaną zjedzone) i zastąpić je implantami. Na podobne przeszkody napotkać może regeneracja wzroku, słuchu i stawów i bez poważnej ingerencji medycznej w pewnym wieku (powiedzmy 120 lat) wszyscy będziemy głusi, niedowidzący i kulawi.

A co z chorobą Alzheimera? Czy NAD okaże się także i na nią lekarstwem? Czy jego działanie regenerować będzie ludzki mózg? Ludzkie narządy starzeją się selektywnie i nowy cudowny lek może jeszcze zwiększyć różnice w szybkości ich zużycia. Biorąc to wszystko pod uwagę, perspektywa przedłużenia ludzkiego życia do 150 lat okazać się może raczej przekleństwem niż dobrodziejstwem. To, że będziemy dłużej żyć, nie oznacza automatycznie, że także proporcjonalnie dłużej zachowamy ogólną sprawność, pozwalającą nam zarobić na swoje utrzymanie. No bo przecież nie można oczekiwać od naszego coraz mniej licznego, statystycznie biorąc, potomstwa, że będzie nas utrzymywało przez 85 czy 90 lat emerytury. A skoro już mowa o emeryturze… Próby podwyższenia wielu emerytalnego w proporcji do przewidywanej długowieczności mogą okazać się politycznie bardzo niepopularne i doprowadzą do przewlekłych społecznych napięć. No bo jak można bez walki zrezygnować z osiągnięć socjalnych oferujących Polakom jedną z najwcześniejszych emerytur na świecie...

Wiedza i Życie 12/2018 (1008) z dnia 01.12.2018; Chichot zza wielkiej wody; s. 3

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną