Opinie

Mała niebieska kropka

Wielu Polaków, przynajmniej z mego pokolenia, zna historię pijaczka szukającego zegarka pod latarnią, chociaż wcale nie tam go zgubił. Po prostu pod latarnią lepiej widać. Ten stary dowcip stał się niedawno, w nieco odmiennym kontekście, tematem poważnej pracy naukowej, której fascynujące wyniki ogłosił właśnie tygodnik „Science”. Anegdota ta mówi więcej o ludzkiej naturze, niżbyśmy mogli podejrzewać. Okazuje się, że za sprawą owej natury wspomniany pijaczek, jeśli dobrze poszuka, to może znaleźć pod latarnią coś, co będzie mu do złudzenia przypominać zegarek – a przynajmniej tak mu się będzie wydawać.

Wspomniane eksperymenty naukowe, przeprowadzone przez Dana Gilberta z University of Virginia i jego kolegów z trzech innych znakomitych amerykańskich uczelni, miały na pozór zupełnie niewinny charakter. Badanym osobom pokazywano serię kolorowych kropek i proszono, by zidentyfikowały te spośród nich, które miały kolor niebieski. Kolory niebieskie tworzą całe ciągłe widmo – od granatowego po bladobłękitny – i niektóre z pokazywanych kropek w skali tej się mieściły, inne zaś zdecydowanie nie były niebieskie. Po wstępnej serii badacze zaczęli stopniowo zmieniać skład pokazywanych kropek, coraz bardziej zmniejszając liczbę niebieskich, i okazało się, że im ich było mniej, tym bardziej poszerzała się definicja niebieskości w opinii uczestników eksperymentu. Niby nic szczególnego, a jednak... Otóż w opinii badaczy wynik ten można ekstrapolować na całe nasze codzienne obserwacje i percepcje. W szczególności w grę wchodzi tu psychologiczny mechanizm, który sprawia, że obserwując otaczający nas świat, skłonni jesteśmy dostrzegać te fakty i zjawiska, których szukamy, ignorując obiektywne ilościowe relacje pomiędzy zdarzeniami. A ponieważ zdarzenia o negatywnym wydźwięku budzą nasze większe zainteresowanie od wiadomości pogodnych i optymistycznych, mamy naturalną tendencję do czarnowidztwa. Jak to zwięźle podsumował Dan Gilbert: „Kiedy liczba problemów się zmniejsza, coraz większa liczba zjawisk zaczyna być uważana za problem”. Jakby dla potwierdzenia tego wniosku badacze z University of Alabama odkryli nie tak dawno, że w latach 2005–2015 w Stanach Zjednoczonych ataki terrorystyczne dokonane przez muzułmańskich ekstremistów trafiały na nagłówki gazet 3,6 razy częściej niż podobne ataki przeprowadzone przez inne osoby (105 nagłówków w porównaniu z 15).

Jeszcze szerszym zjawiskiem ilustrującym opisywany psychologiczny mechanizm jest bardzo rozpowszechnione wśród „ludu” przekonanie, że życie na Ziemi staje się coraz bardziej nieznośne i w ogóle staczamy się ku przepaści. Tymczasem, jak zauważa nieliczna wciąż grupka nowych optymistów (o których może kiedyś trochę więcej napiszę), wszystkie istotne statystyki społeczne i gospodarcze wskazują uparcie, że żyje nam się coraz lepiej i dłużej, że jesteśmy zdrowsi, a liczba ludzi pozostających w skrajnym ubóstwie nieprzerwanie spada... Krótko mówiąc, „okropny” rok 2016 (ostatni, który został statystycznie opisany) był, argumentować można, najlepszym rokiem w historii ludzkości, co naukowcy odkryli, pokazując ludziom kolorowe kropki, a co przebieglejsi politycy wiedzieli od dawna bez żadnych specjalnych badań. Donald Trump w czasie swej kampanii wyborczej przekonywał (jak się okazało, skutecznie) swych wyborców, że sytuacja Ameryki pod rządami jego poprzedników była coraz gorsza i zmierzała do katastrofy, przed którą tylko on może kraj uratować. Hasło „Ameryka w ruinie” było równie skuteczne jak to oficjalne – „Ameryka ponad wszystko”.

Wiedza i Życie 9/2018 (1005) z dnia 01.09.2018; Chichot zza wielkiej wody; s. 3

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną