Ivan Hoermann / Shutterstock
Środowisko

Zastrzyk z wody wyleczy lądolód

Naukowcy przedstawiają radykalny plan uratowania Antarktydy Zachodniej.

Lód jest tu szczególnie wrażliwy na wahania temperatur, a ponieważ te rosną – zarówno na lądach, jak i w oceanach – ryzyko jego zniknięcia również rośnie. Gdyby tak się stało, wówczas ziemskie morza podniosłyby się o 4–6 m, zatapiając wybrzeża zamieszkiwane przez kilkaset milionów ludzi. W artykule opublikowanym w lipcu w renomowanym czasopiśmie „Science Advances” grupa badaczy z USA i Niemiec przedstawiła radykalny plan ocalenia Antarktydy Zachodniej, gdyby taki krok okazał się konieczny.

– Idea jest kontrowersyjna oraz ekstremalnie droga i trudna technicznie, ale jeśli taka interwencja miałaby zapobiec apokalipsie, być może warto ją rozważyć – mówi Anders Levermann z Potsdam-Institut für Klimafolgenforschung, współautor planu. W uproszczeniu polega on na przepompowaniu olbrzymich ilości wody oceanicznej na powierzchnię lądolodu. Według szacunków w celu zatrzymania ewentualnego rozpadu Antarktydy Zachodniej należałoby ją zasilić co najmniej 7400 mld t wody w ciągu 10 lat. Ta zamarzłaby, powiększając zasoby lodu.

Energia potrzebna do przeprowadzenia tej operacji pochodziłaby ze źródeł odnawialnych, np. farm wiatrowych. Ich moc musiałaby wynieść 145 gigawatów, czyli 12 razy więcej niż dzisiejsza moc wszystkich europejskich turbin tego typu. Koszt ingerencji? Setki miliardów dolarów. Do tego trzeba jeszcze doliczyć koszty środowiskowe, czyli poważne zaburzenie ekosystemu Antarktyki. Wiele jej fragmentów zostałoby bezpowrotnie zniszczonych. – Lepiej byłoby, gdybyśmy nigdy nie musieli prowadzić takich rozważań. Niestety, doszliśmy do momentu, gdy czarne scenariusze zaczynają się sprawdzać – mówi Levermann.

Wiedza i Życie 9/2019 (1017) z dnia 01.09.2019; Sygnały; s. 13

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną