Kabel sejsmiczny
Trzęsienia ziemi rejestrowane są głównie przez aparaturę zainstalowaną na lądach, które zajmują tylko jedną trzecią powierzchni globu. A przecież skorupa ziemska drży także pod oceanami i morzami. O tych drżeniach sejsmolodzy wiedzą niewiele, a chcieliby znacznie więcej, ponieważ takie informacje, po pierwsze, ostrzegałyby przed niebezpiecznymi falami tsunami, a po drugie – pozwalałyby lepiej poznać wnętrze globu.
Okazuje się, że w roli sejsmologicznych aniołów stróżów można wykorzystać układane na dnie mórz i oceanów kable telekomunikacyjne. Ich sieć szybko gęstnieje, poza tym łączą już wszystkie kontynenty z wyjątkiem Antarktydy. Na taki pomysł wpadł zespół Giuseppego Marry z brytyjskiego National Physical Laboratory. Naukowcy wpuszczali wiązkę światła do kabla, a po drugiej stronie mierzyli zakłócenia wywołane drżeniami sejsmicznymi. Najpierw przetestowali swój patent na lądzie. Zaczęli od światłowodu o długości 79 km, ułożonego w południowej Anglii. Okazało się, że zarejestrował on w Nowej Zelandii i Japonii wstrząsy o magnitudzie odpowiednio 7,9 i 6,9 stopnia. Kolejne światłowody – w Wielkiej Brytanii i Włoszech – wyczuły listopadowe trzęsienie o magnitudzie 7,3 na pograniczu Iranu i Iraku. Dopiero wtedy przyszła pora na pierwszy test podwodny. Wykonano go, wykorzystując kabel telekomunikacyjny łączący Sycylię z Maltą. Zarejestrował on niewielki wstrząs o magnitudzie 3,4, który nastąpił na środku Morza Śródziemnego.
Badania na ten temat ukazały się w czerwcu w „Science”. Marra podkreśla, że prawdziwy sprawdzian dopiero przed nim. Eksperymenty z wykorzystaniem światłowodu o długości wielu tysięcy kilometrów, łączącego dwa kontynenty, zaplanowano na dwa najbliższe lata.