Aeolus widzi wiatr z orbity
Kiedy w 2002 r. w ESA zaczynano budowanie satelity Aeolus, nikt nie miał pojęcia, jakim wyzwaniem okaże się ten projekt. Sonda miała zająć się globalnym monitorowaniem wiatrów – z jaką prędkością dmą, na jakiej wysokości i skąd przybywają. Na urządzenie to czekali meteorolodzy i klimatolodzy, ponieważ brak szczegółowych danych na temat wiatru jest jedną z większych luk w planetarnym systemie obserwacji pogody. Pozyskanie zaś tych informacji znacznie ułatwi przygotowywanie prognoz meteo dla wielu rejonów globu, przede wszystkim tropików, a także poprawi dokładność modeli prognostycznych.
Postanowiono, że Aeolus będzie zbierał informacje o ruchach powietrza w dolnej części atmosfery – do wysokości 30 km. Jednak wszystkie te ambitne cele mógł zrealizować jedynie silny laser nadfioletowy o mocy 10 MW. 50 razy na sekundę miał emitować wiązki fotonów, które uderzałyby w cząsteczki powietrza na różnych wysokościach. Niektóre z tych fotonów po kolizji z molekułami powietrza powracałyby w kierunku sondy i były rejestrowane przez znajdujący się na niej teleskop o średnicy 1,5 m. Ponieważ takie zderzenie opóźniałoby nieco długość ich fali, na tej podstawie dałoby się wyliczyć kierunek i prędkość wiatru.
Budowa sondy, która od 22 sierpnia okrąża Ziemię na wysokości 320 km, finalnie pochłonęła pół miliarda euro. Dopiero w styczniu 2019 r., po kilkumiesięcznych testach, okaże się, czy spełni pokładane w niej nadzieje.