Pulsar - wyjątkowy portal naukowy. Pulsar - wyjątkowy portal naukowy. Shutterstock
Zdrowie

Czy leczyć menopauzę?

materiały prasowe
W telewizyjnych reklamach z lat 80. i 90. XX w. zaniepokojone kobiety w rozmowach z lekarzami lub ze sobą nawzajem omawiały horrory menopauzy, wykraczające poza jej nieprzyjemne i budzące zażenowanie objawy – wspominały o jej związku z utratą masy kostnej, schorzeniami serca, chorobą Alzheimera, rakiem jelita grubego, a nawet wypadaniem zębów i ślepotą.

Hormonalna terapia zastępcza, mówiono kobietom, zahamuje ten piekielny bieg wypadków. Amerykańskie Towarzystwo Lekarskie, począwszy od 1992 r., faktycznie rekomendowało ten kierunek leczenia jako profilaktykę, zwłaszcza choroby niedokrwiennej serca, osteoporozy i otępienia.

Jednakże, jak się okazuje, hormonalna terapia zastępcza to nie panaceum. Przeciwnie, część kobiet przez stosowanie syntetycznych hormonów rujnowała sobie zdrowie. Począwszy od końca lat 90. XX w., wyniki badań: Heart and Estrogen/Progestin Replacement Study (HERS) (Badanie wpływu estrogenowo-progestynowej terapii zastępczej na serce) oraz Women’s Health Initiative (Inicjatywa na rzecz zdrowia kobiet) ujawniły, że kobiety w menopauzie trwającej dłużej niż dziesięć lat, stosujące hormonalną terapię zastępczą, były obarczone większym ryzykiem zawału mięśnia sercowego, udaru mózgu i zakrzepicy. W 2002 r. szeroko zakrojoną próbę kliniczną z udziałem kobiet stosujących hormonalną terapię zastępczą oraz grupy przyjmującej placebo wstrzymano, ponieważ u badanych zażywających leki hormonalne stwierdzono wyższe ryzyko raka piersi. (I nie chodziło tylko o „ryzyko”. Później miały nastąpić procesy sądowe, wytoczone producentom leków przez pacjentki stosujące hormonalną terapię zastępczą, u których rozpoznano chorobę serca lub raka).

Początkowo kobietom zalecano odstawienie estrogenów, bowiem związane z nimi zagrożenie dla układu sercowo-naczyniowego przewyższało korzystny wpływ. W celu łagodzenia objawów takich jak uderzenia gorąca niektóre kobiety zwróciły się ku środkom alternatywnym, w tym pokarmom sojowym (ze względu na zawarte w nich fitoestrogeny, czyli słabe estrogeny pochodzenia roślinnego), specyfikom ziołowym, takim jak pluskwica groniasta, oraz hormonom bioidentycznym z aptek specjalistycznych, uważanym za bardziej „naturalne” od produkowanych na dużą skalę hormonów syntetycznych. Jednak te rozwiązania również często były obarczone mankamentami i nieskuteczne, a przy tym omijały uregulowania prawne dotyczące leczenia, co samo w sobie stwarzało zagrożenie dla zdrowia. (Na przykład hormony bioidentyczne mogą bardzo się różnić pod względem jakości i skuteczności działania w zależności od apteki, z której pochodzą).

Obecnie lekarze i naukowcy potwierdzili, że znaczenie mają typ terapii estrogenami oraz pora jej zastosowania. Na przykład zażywanie estrogenu w okresie od sześciu do dziesięciu pierwszych lat menopauzy może zmniejszać ryzyko chorób serca. Jednak po przekroczeniu linii granicznej, czyli po upływie od dziesięciu do dwunastu lat menopauzy, estrogen może zwiększać zagrożenie zawałem serca lub udarem mózgu. Producenci leków przez lata również zmieniali skład swoich produktów, starając się zmniejszać ryzyko ich stosowania. (Podobnie jak w przypadku hormonalnej antykoncepcji, najpopularniejsza postać preparatu do hormonalnej terapii zastępczej to nadal tabletka, ale można podawać leki także w postaci umieszczanych miejscowo plastrów, kremów, aerozoli i żelów, pierścieni dopochwowych i czopków). A oto końcowy wniosek, z którym chyba każdy się zgodzi: jeśli chodzi o hormonalną terapię zastępczą, przyjmuj najmniejszą skuteczną dawkę przez jak najkrótszy czas.

Gdyby więcej badań naukowych prowadzonych w pracowniach skupiało się na zagadnieniach dotyczących kobiet wiele dekad przed wyjściem na jaw rewelacji związanych z poważnymi zagrożeniami dla zdrowia, wejście na rynek hormonalnej terapii zastępczej prawdopodobnie przebiegłoby znacznie bezpieczniej. Można ją stosować bezpiecznie i z powodzeniem, ale z doświadczeń płynie wyraźna nauka: nie ma uniwersalnego sposobu postępowania z menopauzą, gdyż każda kobieta ma za sobą odmienny życiorys hormonalny. Przedstawianie menopauzy – lub jakiejkolwiek innej normalnej przemiany hormonalnej – jako choroby wymagającej leczenia jest błędnym podejściem, które nie przysłużyło się nam zbyt dobrze.

***

Fragment pochodzi z książki Martie Haselton „Ukryta inteligencja hormonów. Jak kierują twoim mózgiem”, Prószyński i S-ka.

Wiedza i Życie 4/2019 (1012) z dnia 01.04.2019; Obalamy mity medyczne; s. 2

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną